á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Rok 1961. Rosamund Bailey jest spełnioną dziennikarką. Wydaje się, że ma wszystko, (...) czego pragnie. Brakuje jej jednak prawdziwej miłości. W końcu spotyka niejakiego Dominica Blake’a, charyzmatycznego mężczyznę, który momentalnie podbija jej serce. Niestety, przed parą zaczynają piętrzyć się kłopoty. Rok 2014. Abby Gordon to archiwistka. W podziemiach muzeum przypadkiem odnajduje specyficzny przedmiot. Starą fotografię przedstawiającą splecioną w uścisku parę. Zdjęcie raczej nie należy do cennych materialnie, za to na pewno emocjonalnie. Abby szuka ukojenia dla swego złamanego serca — postanawia poznać kryjącą się za znaleziskiem historię… Finalnie natrafia na Rosamund i obie kobiety pragną rozwikłać zagadkę sprzed lat. Co przytrafiło się Dominicowi?
Od dłuższego czasu znowu miałam ochotę na lekturę wymagającą odrobinę mniej skupienia. Ot, jakiś dobry romans, który oderwie moje myśli od rzeczywistości. Takim sposobem postanowiłam dać szansę „Pocałunkowi na pożegnanie”. Podeszłam z leciutkim sceptycyzmem, gdyż zazwyczaj niewiele spodziewam się po tak zwanych „obyczajówkach”. Pomysły często są dublowane, bohaterowie wręcz przezroczyści. W tym wypadku, przyznaję, zauroczyła mnie okładka. Utrzymana w pięknej kolorystyce, a tło stanowi Paryż! Również zaintrygowana opisem, zabrałam się za czytanie. Tasmina Perry sprawiła, iż troszkę popłakałam. Muszę ten fakt wspomnieć już na samym początku, niechaj będzie to konkretna rekomendacja. Rzadko trafiam na tak wzruszające pozycje. Delektowałam się każdą stroną, analizowałam słowa, chcąc ciągle rozwlekać efekt towarzyszący mi przez ostatnie dwa tygodnie. Fabuła zaowocowała zignorowaniem drobnych potknięć. Chętnie sięgnęłabym po coś jeszcze wychodzącego spod pióra Perry.
Dwutorowość akcji sprawia, że trudno się znudzić. Nie potrafię wybrać najbardziej interesujących fragmentów, bo po prostu każdy ma w sobie magię. Autorka zabiera nas w bajkową i egzotyczną podróż. Petersburg, Londyn, okładkowy Paryż! To tylko pewne miejsca, które możemy odwiedzić. Każde pięknie opisano. Jakbyśmy tam przebywali, obserwując cudze poczynania, chłonąc piękno miast i natury. Taka plastyczność języka zawsze zasługuje na uznanie, a w wykonaniu Perry szalenie przypadła mi do gustu. To ciężka sztuka, umiejętność łączenia stylistyki z ciekawym pomysłem. Tutaj się obroniono. Chciałabym też nadmienić, iż „Pocałunek na pożegnanie” jest swoistym kuferkiem z maksymami. Piękne!
Zaskoczyły mnie motywy sensacyjne. W pozytywnym sensie, oczywiście. Nadały powieści pikanterii, obdarły ze zbędnego lukru — podejrzewam, że wielu tego nie cierpi. I ja zaliczam się do tej grupy. Sceny łóżkowe są ciepłe, delikatne. Nie wpędzają nikogo w zażenowanie, co również jest nagminnie popełnianym błędem. Dialogi skonstruowano konkretnie, utrzymując odpowiedni poziom między nimi a opisami. Zachowano balans. Z wypiekami na twarzy śledziłam przygody bohaterów, natrafiając na liczne zagadki. Książka do samego końca trzyma w napięciu. Trzymała się mnie cała paleta uczuć.
Postacie są przede wszystkim ludzkie. Mają swoje zalety, mają wady. Najmocniej zżyłam się z Rosamund. Zaimponowała mi swoim oddaniem oraz odwagą. To charakter pełen pasji, a przez pryzmat czasu widzimy jej nieustannie rosnącą dojrzałość. Jako starsza kobieta czaruje elegancją, realnym szykiem. I ciągle cechuje ją bijące od niej ciepło. Szczerze współczułam mnóstwa sytuacji, iście niesprzyjających. Natomiast Abby charakteryzuje się determinacją. Poczułam z nią więź od razu, gdy zauważyłam nasze wspólne hobby — stare zdjęcia. Kolekcjonuję je, zastanawiając: kim byli tamci ludzie? Mieli marzenia. Plany. Teraz pozostały po nich wyblakłe fotografie, a ja próbuję ocalić je od zapomnienia. Chyba dlatego tak bardzo wniknęłam w tę publikację.
„Pocałunek na pożegnanie” jest powieścią naprawdę niebanalną. Lekką, wzruszającą, a przy tym napisaną w dobry sposób. Zdecydowanie spodoba się osobom, które przepadają za historiami opartymi na romantycznych relacjach. Równocześnie zaręczam, iż nie ma ani krzty kiczu. Świetnie rozbudowane wątki zadowolą najwybredniejszych czytelników. Idealna propozycja na majowy wieczór — oby jak najcieplejszy!