á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
I poproszę o oklaski dla nich...
A dlaczego dla nich?
Dlaczego tą dwójkę nagradzam?
Bo ten duet robi wszystko i to z takim poczuciem humoru, że czytelnik dostaje pewniaka do rąk. Komiks z tymi tekstami jest bezbłędny. Oto bowiem kuzyni Daltonowie uciekają z kicia. Jak zawsze zresztą. (...) W pasiakach trafiają do mamusi, a ta rządzi swoimi chłopcami, jakby nigdy nie wyrośli ze śpiochów. W końcu ktoś ma łeb na karku, można powiedzieć, bo czwórka mizerot na pozór dorosłych ciałami, to bezrozumni faceci. Lecz czasem jakaś iskra dotrze do ich umysłów. I tym razem wymyślają, że napadną na banki. A jak? Ano przebierając się za mamusię. Jeden z nich goli nawet wąsy, żeby stać się mamcinym odbiciem lustrzanym. I udaje mu się. A, że mamusia ma wysoką renomę w miasteczku, jest poważaną obywatelką miasteczka, której każdy ufa... to droga do kradzieży staje się prosta, jak przysłowiowy drut.
A kuzyni w końcu nie w ciemię bici...
Gorzej z mamusią, bo po ich ingerencji w społeczność lokalną cała wiara w nią zostaje zdewastowana.
Ale, jak się mówi, małe dzieci, małe problemy. Duże dzieci, duże problemy.