á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Ostatnio odpoczęłam od wszelkich thrillerów i kryminałów, a teraz nadeszła pora na krótką przerwę od książek biograficznych, obyczajowych — podsumowując, (...) od wszystkiego, co bywa nieco lżejsze. Do zmiany zainspirowała mnie możliwość przeczytania powieści autorstwa Monsa Kallentofta, szwedzkiego pisarza posiadającego na koncie wiele lubianych publikacji. Trochę się zdziwiłam, gdy zauważyłam, że cykl o Malin Fors liczy aktualnie jedenaście tomów. Przyznaję, zmartwiłam się. W końcu nic nie wiedziałam o twórczości Kallentofta, a zwłaszcza o wspomnianej serii. Jednak ostatecznie mogłam odetchnąć z ulgą, ponieważ szybko zaczęłam rozumieć zawiłości akcji, a sama Malin okazała się na tyle ciekawą bohaterką, iż postanowiłam zostać z nią na dłużej. Dlatego już zaznaczam! Osoby, które mają podobne obawy powinny się uspokoić i niezwłocznie sięgnąć po swój egzemplarz, jeśli chcą spędzić wieczór w towarzystwie inspektor policji kryminalnej.
Najmocniejszym punktem całości jest bezbłędnie stworzona atmosfera. Pełna napięcia, sprawiająca, że każdą stroną czytamy z wypiekami na twarzy, tylko domyślając się zakończenia. To po prostu intelektualna rozrywka, dająca uczucie porządnie wykorzystanego czasu. Zapoznałam się z opiniami dotyczącymi poprzednich części i doszłam do wniosku, iż najwidoczniej Mons Kallentoft rzeczywiście musi być całkiem dobrym pisarzem, bowiem utrzymuje odpowiedni poziom, nie obniża sobie poprzeczki. A przyznajmy, to nierzadkie w sytuacji, gdy ktoś osiąga sukces w swej dziedzinie, zwłaszcza literackiej. Oczywiście, Szwecja słynie z mnóstwa kryminałów, często trudno znaleźć te najlepsze, ale stwierdzam — Malin Fors warto było dać szansę.
Główna bohaterka jawi mi się jako postać dość złożona. Kiedyś zwróciłam uwagę na tendencję w omawianym przeze mnie gatunku: detektywi, policjanci wielokrotnie przypominali mi roboty, zaprogramowane wedle nieznanego mi schematu. Malin oszczędzono podobnego losu. Walczy nie tylko z przestępcami, rozwikłując zagadki. Próbuje pokonać też swoje demony, choć kluczem do ich lepszego zrozumienia jest reszta tomów, jak sądzę. Właśnie dlatego zamierzam je przeczytać, zaciekawiła mnie obyczajowa strona książki, nadaje jej specyficznego charakteru. Nie trzeba skupiać się wyłącznie na tajemnicy morderstwa — sama Malin już fascynuje.
„Pocałunek kata” trudno sklasyfikować w kategorii typowego kryminału, lekko zabarwiony thrillerem (a raczej chyba „poczerniony”). Autor porusza kwestie społeczne, mające wyraźny związek z naszym współczesnym światem. Wolałabym uniknąć przekazywania zbyt dużej ilości szczegółów, aby nikomu nie psuć przyjemności z lektury. Jednak zauważycie różne zależności, a są warte uwagi. Zdradzę, że chodzi mi o tematykę ogromnych koncernów farmaceutycznych, rządzonych przez ludzi, którym wydaje się, iż mogą bezkarnie wpływać na los innych, niczym mityczni bogowie. Intrygujące? Owszem. Dodajmy jeszcze wątek mediów społecznościowych, gdzie opublikowanie zdjęć okazuje się być początkiem lawiny feralnych zdarzeń. Tak, seria o Malin niesie wiele emocji!
Krótkie rozdziały, tylko potęgujące uczucie intensywnej akcji. Książka naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła, choć z reguły nie jestem największą miłośniczką tego typu literatury. Miło pokonywać uprzedzenia, sięgać po powieści pozornie mało dla nas interesujące. Koniecznie muszę nadrobić resztę publikacji Kallentofta, a „trochę” stron przede mną. Kto wie, może zostawię je sobie na jesień? Dobra pora na mroczne lektury, ale nawet teraz da się wyłuskać wolną chwilę i wybrać w podróż z porządnie skonstruowanymi bohaterami — gorąco zachęcam.